patagonia: chile i argentyna

Wyprawa kajakowa

W akcji udział wzięli:

Piotr Opacian - wyprawa samotna

Partnerem wyprawy była firma:

www.makanu.com.pl

Szczegóły wyprawy

Miejsce startu - Pto. Montt.
Miejsce najdalej wysunięte na południe na trasie rejsu - Laguna San Rafael.
Koniec rejsu - Pto. Chacabuco.

Przepłynięty dystans - 919km

Trasa rejsu

Najtrudniejsze miejsce - Zatoka Corcovado. Obszar otwarty na bezpośrednie działanie Pacyfiku spotęgowane wąskim połączeniem pomiędzy oceanem i zatoką, oraz strefą rozległych płycizn występujących wzdłuz wybrzeża - do 3km od linii brzegu.

Termin rejsu - od 10.02.2009 do 11.03.2009 - 30 dni, w tym 25 dni płynięcia, 3 dni spędziłem praktycznie zamknięty w namiocie przeczekując sztorm, 1 dzień musiałem czekać na korzystniejsze warunki by obejść Pta. Pucaihuen i jeden dzień odpoczynku z wyboru.

Najdłuższy dystans dzienny - 66km
Średni przebieg dzienny licząc tylko dni płynięcia - 35km.

Niestety pogoda w Patagonii chilijskiej nie rozpieszcza. Bardzo silne wiatry i fakt, że prawie zawsze pada utrudniają życie każdemu, ale już szczególnie kajakarzowi. W trakcie trzydziestu dni rejsu doliczyłem się tylko dwóch dni bez deszczu.

Wzdłuż wybrzeża chilijskiego dość pospolite są pingwiny Humboldta. Pewnego ranka obudziło mnie straszliwe wycie. Okazało się, że nie więcej niż 100m od mojego namiotu schowanego wśród krzewów, na skalistym wybrzeżu urzędowała mała kolonia tych ptaków.

Każdemu wodniakowi towarzyszą też często przyjazne delfiny, choć dla kajakarza jest to szczególnie głębokie doznanie. Z jednej strony to frajda bo można je prawie dotknać, z drugiej jednak to obawa, że za moment wywrócą kajak.

Bardzo sympatyczne są też uchatki patagońskie. Podpływają do kajaka od dziobu na odległość
2-3m, ale od rufy wręcz dotykają steru. Wystarczy próbować odwrócić kajak i już znikają pod wodą. Ich stada okrążają kajak i figlują wokół niego. Pomimo swej wagi z łatwością wyskakują na wysokość 2m ponad wodę.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć z wyprawy:

album patagonia w kajaku


Trekking

Trekking zaplanowałem jako odpoczynek po morskiej wyprawie kajakowej, choć muszę przyznać, że pewne jego etapy okazały się dość wymagające. Numerem 1 jest dla mnie tzw. Valdivieso Circuit na Ziemi Ognistej. Widoki są niesamowite i jest to obszar dość odludny, przez cztery dni nie spotkałem żywej duszy. Maszeruje się z reguły po nasiąkniętej wodą gąbce, która pod ciężarem zapada się a dookoła buta pojawia się małe jeziorko. Introdukowane tu bobry dokonały wielu zniszczeń w tutejszych lasach, ale ich tamy są imponujące - osiągają wysokość 3-4m!

Zapraszam do obejrzenia zdjęć z trekkingu:

album patagonia pieszo